W zasadzie powinnam dzisiaj publikować scrapka na wyzwanie w temacie "Moje..." ale splot okoliczności wszelakich acz nieprzyjemnych skutecznie mnie od tej pracy odciągnął...i wypadnie mi się spóźnić z publikacją - za co wszystkich przepraszam :( Skucha - i to paskudna!
Na razie do pokazania mam niewiele - albumik, który powstał już dość dawno temu, ale na sesję fotograficzną się nie doczekał i folderek na płyty CD - jedyna rzecz, którą zrobiłam w ten weekend. Obydwa typowo komercyjne - czekają na przyszłych właścicieli :)
zatem folderek:
a to zielono - fioletowy nostalgiczny albumik:
i to na razie tyle... jutro mocne postanowienie - scrapować!
I didn't menage to finish my challenge LO, and I am really sorry:( I've got a strong motovation to do it today in the evenong - but we'll see.... I can only show you my CD folder made on Sunday and a nostaligic album - from the begining of September...Shame :(
Strony
- Home
- About me
- In-person Classes
- Finn's Patreon Subscription, Online Classes and Free Videos
- Art Files: Art Basics
- Art Files: Art Ingredients
- Art Files: Art ExtraVagance
- Art Files: Art Alchemy
- Art Files: Papers
- Finnabair Creative Team
- Finnabair Brand Ambassadors
- Art Files: Tutorial Videos
- Privacy Policy
Tuesday, 30 September 2008
Sunday, 28 September 2008
Spacerkiem po parku - a walk in the park
Scrap leży odłogiem - albo brak czasu na rozłożenie się z majdanem, albo katar żyć nie daje.
Za to na przekór choróbsku i wykorzystując piękne, lekko już jesienne słońce wybraliśmy sie do parku - Do Skaryszaka na Grochowie, gdzie chyba czujemy sie najlepiej :)
Nie byliście? Chciałabym w takim razie troszkę go zareklamować - choć czuć w nim z jednej strony lekki klimat praskiej dekadencji ( to znaczące sąsiedztwo stadionu X-lecia i ulicy Targowej), z drugiej strony niewątpliwy urok okiełznanej dzikości... można bezkarnie spacerować z psem:) I leżeć na trawie... i nawet umyć się z rana w chłodnej wodzie jeziorka - w sam raz orzeźwienie po ciężkiej praskiej nocy :) O Pradze kiedyś może więcej napiszę, bo korci mnie i męczy wewnętrznie ten temat już od dawna. A Park Skaryszewski?
Zobaczcie sami...Warto...
Zatem my i pierwsze powiewy jesieni... powiewy, bo kolorów jeszcze brak :)
This weekend we went for a walk to the park - to find the first signs of autumn... we didn't find the autumn colours, but there was something in the air, for sure :)
Za to na przekór choróbsku i wykorzystując piękne, lekko już jesienne słońce wybraliśmy sie do parku - Do Skaryszaka na Grochowie, gdzie chyba czujemy sie najlepiej :)
Nie byliście? Chciałabym w takim razie troszkę go zareklamować - choć czuć w nim z jednej strony lekki klimat praskiej dekadencji ( to znaczące sąsiedztwo stadionu X-lecia i ulicy Targowej), z drugiej strony niewątpliwy urok okiełznanej dzikości... można bezkarnie spacerować z psem:) I leżeć na trawie... i nawet umyć się z rana w chłodnej wodzie jeziorka - w sam raz orzeźwienie po ciężkiej praskiej nocy :) O Pradze kiedyś może więcej napiszę, bo korci mnie i męczy wewnętrznie ten temat już od dawna. A Park Skaryszewski?
Zobaczcie sami...Warto...
Zatem my i pierwsze powiewy jesieni... powiewy, bo kolorów jeszcze brak :)
This weekend we went for a walk to the park - to find the first signs of autumn... we didn't find the autumn colours, but there was something in the air, for sure :)
Wednesday, 24 September 2008
Scraplift
Nie da się za długo bez liftowania wytrzymać - kolejna edycja wciągnęła mnie po same uszy... co prawda kolory jakoś zupełnie nie były te....ale ... czasem każdemu się zdarzyć może taka wycieczka, mały skok w bok :)
Tym razem liftowałam pracę Tores. Na fotce Jędrek oczywiście.
Scfraplifting game again - this time I took it very easy... the colours are totally different :)
I lifted a layout made by Tores. I took a photo of my husband, Andrzej, of course ;)
Tym razem liftowałam pracę Tores. Na fotce Jędrek oczywiście.
Scfraplifting game again - this time I took it very easy... the colours are totally different :)
I lifted a layout made by Tores. I took a photo of my husband, Andrzej, of course ;)
Tuesday, 23 September 2008
...
Wykończył mnie ten weekend.
Wykończył i już - wesele i wernisaż poprzedzone maratonem remontu w pracy to zdecydowanie za dużo jak na jeden raz... Było, nie powiem, światełko w tunelu - możliwość zobaczenia się z dawno nie widzianymi członkami porozsiewanej tu i tam rodziny, w tym bratem ciotecznym i bratową :* ale...
chyba nawet scrapować nie mam siły - a tutaj w kolejce czeka zamówiony albumik, kilka zdjęć woła o oprawę, chciałam się w scraplotku spróbować ...trudno..przymuszę się i spróbuje coś zrobić.
Tak na osłodę - jedno zdjęcie, z którego jestem dość zadowolona.
I've had a long, hard weekend - a wedding and an artistic event at the Marki Worshop Centre's Gallery - and the week before we had had a total redecoration at work, so I didn't have time for anything.. there were some nice things though - I could meet a big part of my family - and what I loved the most - I had my cousin nad his wife at home for about a day :*
I took a few photos, but I really like this one:
I to by było na razie na tyle...
Wykończył i już - wesele i wernisaż poprzedzone maratonem remontu w pracy to zdecydowanie za dużo jak na jeden raz... Było, nie powiem, światełko w tunelu - możliwość zobaczenia się z dawno nie widzianymi członkami porozsiewanej tu i tam rodziny, w tym bratem ciotecznym i bratową :* ale...
chyba nawet scrapować nie mam siły - a tutaj w kolejce czeka zamówiony albumik, kilka zdjęć woła o oprawę, chciałam się w scraplotku spróbować ...trudno..przymuszę się i spróbuje coś zrobić.
Tak na osłodę - jedno zdjęcie, z którego jestem dość zadowolona.
I've had a long, hard weekend - a wedding and an artistic event at the Marki Worshop Centre's Gallery - and the week before we had had a total redecoration at work, so I didn't have time for anything.. there were some nice things though - I could meet a big part of my family - and what I loved the most - I had my cousin nad his wife at home for about a day :*
I took a few photos, but I really like this one:
I to by było na razie na tyle...
Thursday, 18 September 2008
Dziurka od klucza - a keyhole
Zastanawiałam się nad właściwym tytułem dla tego postu - i pomysły, które przychodziły mi do głowy jakoś podejrzanie wywoływały dosyć zabawne skojarzenia - zostańmy więc przy prostocie - dziurka od klucza...
klucza nie ma - na razie - ale za to jest już przygotowana dziurka mosiężny ozdobny szyldzik po metamorfozie: potuszowany, w doborowym towarzystwie koralików, wstążek i gazy, która miała swoją premierę w tej właśnie pracy :)
Od razu mówię, że wytwór ten jest mocno inspirowany pracami Agnieszki - Anny (kto jeszcze nie widział to w te pędy na jej bloga!) i ma nadzieję że nie złapie się ona za głowę jak zobaczy mojego mocno jeszcze nieporadnego twora... Ja choruję potwornie od kiedy zobaczyłam jej sztućcowe prace (kolaże?) i ...to one popchnęły mnie do tej próby...jak wyszło - oceńcie sami...
An altered kayhole, which was inspired by artworks of Agnieszka - Anna, whose blog is one big masterpiece... I kope she won't be too dissapointed when she'll see it...and what do you think about it?
Materiały: Tusze Distress, tusz Staz On, gaza, koraliki, wstążka satynowa, klej w sprayu.
Tuesday, 16 September 2008
Mega dyndacz - mega swing tag :)
Zrobiłam go na poprawę humoru... na przezwyciężenie kryzysu, na przekór zimnu, parszywej pogodzie i niemocy. A co tam!
Wyjątkowo duży, aż trzyczęściowy tag - dyndacz w odcieniu ciepłej zieleni, niebieskości - a na nim wszystko co wpadło w rękę - szkło z budzika, grube pleksi, grungeboard, klucz, pióra z papugi, trochę tuszu...no w zasadzie to bardzo dużo tuszu Distress ;)
Załapały sie oczywiście także tusze alkoholowe i permanentne, bradsy, nity... W założeniu miał być nieco mniejszy, ale koncepcja rozrastała sie w miarę tworzenia:)
Niby nic wielkiego, a jednak cieszy :)
I've made this swing tag to cheer up myself during these dull, wet and cold days of September. At first it was a bit smaller, but during the evening next elements were appearing and it finally became a mega swing tag :) I've used some Distress inks, Adirondack alcohol inks, glimmer mist, some plastic, permanent inks, grungeboard - and a key, some parrot's feather, a clock glass... Nothing spetial, but nice :)
Saturday, 13 September 2008
Scraplift raz jeszcze - scraplift once again
Zabawa w łańcuszek liftowy wciąga - i to bardzo :)
Zaaferowana mocno pierwszą dla mnie edycją od razu z marszu rzuciłam się na kolejną - Tutaj liftowałam pracę UHK - która to zliftowała Fryne a ona Nulkę.....
wyszło tak:
Scrapek bliźniaczy do "Męskich pasji" - podobne kolory, podobne papiery - K&Company Charlotte, do tego kilka drobnych dodatków:)
Another Lo made for our "scraplift" game - I made a twin LO to this one - with my husband anad ur Beagle Ira :)
Zaaferowana mocno pierwszą dla mnie edycją od razu z marszu rzuciłam się na kolejną - Tutaj liftowałam pracę UHK - która to zliftowała Fryne a ona Nulkę.....
wyszło tak:
Scrapek bliźniaczy do "Męskich pasji" - podobne kolory, podobne papiery - K&Company Charlotte, do tego kilka drobnych dodatków:)
Another Lo made for our "scraplift" game - I made a twin LO to this one - with my husband anad ur Beagle Ira :)
Thursday, 11 September 2008
Trochę marudzenia i albumik rocznicowy...
Praca związany z nią remont przygniotły mnie na całej linii pospołu z jamnikiem z zaawansowaną demencją starczą, drugą, lub nawet trzecią zmianą w pracy Jędrka i dietą, która totalnie rozmywa moją koncentrację i rozmienia ją na drobne... jak to mówią - taka karma.
Ciężko byłoby opisać, co ostatnio przyszło mi robić - wystarczy, że wspomnę o kursach z kloszami do lamp, robienie plansz ze zdjęciami, skręcani tychże, poszukiwania hurtowych ilości folii bąbelkowej, płynu do chłodnicy, klucza nasadowego nr 13, odwiedzaniu pana artysty na Warszawskich Jelonkach - w połączeniu z rajdem przez rozkopane Aleje Solidarności i totalnym zagubieniem w czasie i przestrzeni. Dodam jeszcze awarię dysku gdzie jest większość dokumentacji Ośrodka Kultury, drobne perturbacje domowe w postaci konfliktów na lini pies - pies i pies - człowiek oraz niezrozumiałe dla mnie zaginięcie lecznicy do której zwykłam uczęszczać...tak...
A! I weekend będzie miał tylko niedzielę, tak na dodatek...
To lista złych rzeczy - były i dobre - czyli dokładniej wczorajszy wieczór, kiedy to ja i A. kobieta bliska mi bardzo, bratnia dusza robiłyśmy sobie zupełnie improwizowany i swobodny rajd przez ciuchy wakacyjne (A.wybiera sie w ciepłe kraje) wyrzucając na kupę całą zawartość mojej szafy a tryumfalnie kończąc na przymiarkach do sukni ślubnej, która - o dziwo - dała rade sie na mnie zasznurować ;))))
Ta chwila beztroski, zabawy i zapomnienia do tej pory wywołuje niekontrolowany wyszczerz :))))
No dobra - kończę, bo za chwilę ruszam odebrać Jędrka spod pracy...na zakończenie wrzucam baaardzo zaległy albumik - jeszcze wakacyjny - stworzony z okazji 40 -tej rocznicy ślubu Cioci Basi i Wujka Janusza..taka nostalgiczna podróż przez lata panieńskie i 40 lat małżeństwa...
I'm totally stressed, messed and lost those days - a makeover at work, working in really hard conditions, two dogs at home - one to old to look after herself, husband working till 10 pm and a lot of things to do in the totally crowdy city..well ...It's hard to be patient and relaxed!
Fortunatley last evening was a big relief - my friend came in, we had a great time looking for some summer clothes in my wordrobe and trying them on - she's going for a holiday and needs some stuff :) We even found my wedding dress...It was great fun:)
To finish for today here is an older album - made in August for my aunt and uncle's 40th anniversary - as a gift. A look back through 40 years of marriage and more...
Ciężko byłoby opisać, co ostatnio przyszło mi robić - wystarczy, że wspomnę o kursach z kloszami do lamp, robienie plansz ze zdjęciami, skręcani tychże, poszukiwania hurtowych ilości folii bąbelkowej, płynu do chłodnicy, klucza nasadowego nr 13, odwiedzaniu pana artysty na Warszawskich Jelonkach - w połączeniu z rajdem przez rozkopane Aleje Solidarności i totalnym zagubieniem w czasie i przestrzeni. Dodam jeszcze awarię dysku gdzie jest większość dokumentacji Ośrodka Kultury, drobne perturbacje domowe w postaci konfliktów na lini pies - pies i pies - człowiek oraz niezrozumiałe dla mnie zaginięcie lecznicy do której zwykłam uczęszczać...tak...
A! I weekend będzie miał tylko niedzielę, tak na dodatek...
To lista złych rzeczy - były i dobre - czyli dokładniej wczorajszy wieczór, kiedy to ja i A. kobieta bliska mi bardzo, bratnia dusza robiłyśmy sobie zupełnie improwizowany i swobodny rajd przez ciuchy wakacyjne (A.wybiera sie w ciepłe kraje) wyrzucając na kupę całą zawartość mojej szafy a tryumfalnie kończąc na przymiarkach do sukni ślubnej, która - o dziwo - dała rade sie na mnie zasznurować ;))))
Ta chwila beztroski, zabawy i zapomnienia do tej pory wywołuje niekontrolowany wyszczerz :))))
No dobra - kończę, bo za chwilę ruszam odebrać Jędrka spod pracy...na zakończenie wrzucam baaardzo zaległy albumik - jeszcze wakacyjny - stworzony z okazji 40 -tej rocznicy ślubu Cioci Basi i Wujka Janusza..taka nostalgiczna podróż przez lata panieńskie i 40 lat małżeństwa...
I'm totally stressed, messed and lost those days - a makeover at work, working in really hard conditions, two dogs at home - one to old to look after herself, husband working till 10 pm and a lot of things to do in the totally crowdy city..well ...It's hard to be patient and relaxed!
Fortunatley last evening was a big relief - my friend came in, we had a great time looking for some summer clothes in my wordrobe and trying them on - she's going for a holiday and needs some stuff :) We even found my wedding dress...It was great fun:)
To finish for today here is an older album - made in August for my aunt and uncle's 40th anniversary - as a gift. A look back through 40 years of marriage and more...
Monday, 8 September 2008
Zuzela - albumik - our holidays' album :)
No to jest - nasz albumik wakacyjny :)
W założeniu miał być beztroski, kolorowy, przy tym malutki i grubiutki - i tak wyszło - wymiary to 13 x13 cm.
Nie ma tutaj szaleństw i wyszukanych technik - ot proste, "klasyczne scrapowanie" - nie ma nawet szyć maszynowych, które po namyśle i i po kolejnym strajku maszyny - odrzuciłam.|
Wszystkie zdjecia - jak pewnie łatwo zauważyć - to wprawki i eksperymenty na nowym sprzęcie:)
Okładka... coż tutaj inspiracją była Norunn, u której zobaczyłam kartkę ze zalterowaną płytą CD - pomysł został gdzieś w mojej głowie i po odpowiednim przetworzeniu pojawił się na mojej okładce - nie jest to faktycznie płyta, ale kawałek plastikowej "nakrywki" na cake z płytami, ale był bardzo wdzięcznym obiektem do tuszowania i stemplowania :)
Zatem zapraszam do ogladania - ciekawa jestem, co o nim myślicie... (powiększenie po kliknięciu)
Here is our tiny album from this year's holiday in Zuzela - a lovely piece of countryside - all the pictures are my (or my husband) tryings to get on well with our new camera. The main idea was it should be colorful and careless - I also liked it be small - about 13x13 cm and rather fat :) The front is my inspiration by CD card made by Norunn - I used some plastic CD cover to ink it and stamp it - and I like the result :) And how do you think? (It gets bigger if you click on it).
Poszły pod nóż: papiery My Mind's Eye Out & About NO 1, zestaw journalingowy
Daisy D's, rub-onsy My Mind's Eye i K&Company, tusze Distress, Adirodack Alcohol inks, wstążki z zestawu Cosmo Cricket - Fleuriste, guziczki oraz bradsy - i to wszystko :)
W założeniu miał być beztroski, kolorowy, przy tym malutki i grubiutki - i tak wyszło - wymiary to 13 x13 cm.
Nie ma tutaj szaleństw i wyszukanych technik - ot proste, "klasyczne scrapowanie" - nie ma nawet szyć maszynowych, które po namyśle i i po kolejnym strajku maszyny - odrzuciłam.|
Wszystkie zdjecia - jak pewnie łatwo zauważyć - to wprawki i eksperymenty na nowym sprzęcie:)
Okładka... coż tutaj inspiracją była Norunn, u której zobaczyłam kartkę ze zalterowaną płytą CD - pomysł został gdzieś w mojej głowie i po odpowiednim przetworzeniu pojawił się na mojej okładce - nie jest to faktycznie płyta, ale kawałek plastikowej "nakrywki" na cake z płytami, ale był bardzo wdzięcznym obiektem do tuszowania i stemplowania :)
Zatem zapraszam do ogladania - ciekawa jestem, co o nim myślicie... (powiększenie po kliknięciu)
Here is our tiny album from this year's holiday in Zuzela - a lovely piece of countryside - all the pictures are my (or my husband) tryings to get on well with our new camera. The main idea was it should be colorful and careless - I also liked it be small - about 13x13 cm and rather fat :) The front is my inspiration by CD card made by Norunn - I used some plastic CD cover to ink it and stamp it - and I like the result :) And how do you think? (It gets bigger if you click on it).
Poszły pod nóż: papiery My Mind's Eye Out & About NO 1, zestaw journalingowy
Daisy D's, rub-onsy My Mind's Eye i K&Company, tusze Distress, Adirodack Alcohol inks, wstążki z zestawu Cosmo Cricket - Fleuriste, guziczki oraz bradsy - i to wszystko :)
Saturday, 6 September 2008
Wspomnienia - memories part 2
Nikon D80 stał sie moją wielką miłością... dopiero zaczęłam odkrywać jego możliwości, a już paszcza mi się śmieje na myśl o fotkowaniu..to uzależnia i to bardzo :)
Zdjęcia z wakacji są w większości wynikiem moich prób i błędów - Jędrek na szczęście też się przed fotkowaniem nie broni, więc sama mam kilka niezgorszych kadrów :)
Wyniki naszej zabawy przesłoną - i trybem czerni i bieli najbardziej przypadły mi do gustu - to chyba zboczenie jakieś, bo zdecydowanie fotki czarno - białe bardziej mi sie podobają... ech...może ta faza minie za jakiś czas.no mogą być ewentualnie sepiowe (tutaj wielki buziak dla Nuli :****)
To teraz moje pstrykanie:
Chyba mnie naprawdę wzięło... niby czasu nie było dużo, ale zdjęć powstała cała masa. Powstaje też już wakacyjny albumik...może dzisiaj dam radę go ukończyć?
Efekty pierwszych prób zachęcające... profeski to nigdy nie osiągnę, ale dla siebie, dla zabawy...
Zdjęcia z wakacji są w większości wynikiem moich prób i błędów - Jędrek na szczęście też się przed fotkowaniem nie broni, więc sama mam kilka niezgorszych kadrów :)
Wyniki naszej zabawy przesłoną - i trybem czerni i bieli najbardziej przypadły mi do gustu - to chyba zboczenie jakieś, bo zdecydowanie fotki czarno - białe bardziej mi sie podobają... ech...może ta faza minie za jakiś czas.no mogą być ewentualnie sepiowe (tutaj wielki buziak dla Nuli :****)
To teraz moje pstrykanie:
Chyba mnie naprawdę wzięło... niby czasu nie było dużo, ale zdjęć powstała cała masa. Powstaje też już wakacyjny albumik...może dzisiaj dam radę go ukończyć?
Efekty pierwszych prób zachęcające... profeski to nigdy nie osiągnę, ale dla siebie, dla zabawy...
Zuzela 2008 - wspomnienia - holiday memories part 1
Wakacje sie skończyły, tryby pracy wciągają na dobre - a my przeglądamy zdjęcia zrobione podczas dwóch tygodni spędzonych na działce w małej wiosce położonej na terenie Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego.
Działo się w zasadzie niewiele - czas płynął nam leniwie - na spacerach z psami po lasach, polach i pastwiskach, na poszukiwaniu grzybów w dość jeszcze suchych lasach... i oczywiście na rozpracowywaniu aparatu fotograficznego i scrapowaniu :)
Zaliczyliśmy także wizytę w Ciechanowcu, gdzie znajduje sie wcale nie małe muzeum Wsi Polskiej z wystawą maszyn rolniczych, ziół i roślin uprawnych, muzeum weterynarii i oczywiście wiele ciekawych zabudowań wiejskich, które zwiedzaliśmy z przewodnikiem :) Kto lubi wiejskie klimaty na pewno będzie zadowolony z wyprawy do tego skansenu :) Polecam :)
To teraz trochę wakacyjnych fotek... cdn.:)
Here are some of the photos from our holiday - we spent almost two weeks in the countryside, in a small village - just next to the forests and not so far tho the river Bug. When the weather was ok we were taking the dogs for long walks and also we tried to find some wild mushrooms... but it was far too dry for that :) We've also visited a "Polish village"museum in Ciechanowiec - great experience!
Działo się w zasadzie niewiele - czas płynął nam leniwie - na spacerach z psami po lasach, polach i pastwiskach, na poszukiwaniu grzybów w dość jeszcze suchych lasach... i oczywiście na rozpracowywaniu aparatu fotograficznego i scrapowaniu :)
Zaliczyliśmy także wizytę w Ciechanowcu, gdzie znajduje sie wcale nie małe muzeum Wsi Polskiej z wystawą maszyn rolniczych, ziół i roślin uprawnych, muzeum weterynarii i oczywiście wiele ciekawych zabudowań wiejskich, które zwiedzaliśmy z przewodnikiem :) Kto lubi wiejskie klimaty na pewno będzie zadowolony z wyprawy do tego skansenu :) Polecam :)
To teraz trochę wakacyjnych fotek... cdn.:)
Here are some of the photos from our holiday - we spent almost two weeks in the countryside, in a small village - just next to the forests and not so far tho the river Bug. When the weather was ok we were taking the dogs for long walks and also we tried to find some wild mushrooms... but it was far too dry for that :) We've also visited a "Polish village"museum in Ciechanowiec - great experience!
Friday, 5 September 2008
"Przytulne" notesy - "Cosy" notebooks.
Mam tylko chwilę wymuszonego postoju (tak tak, znowu problemy z samochodem - tym razem zdechły akumulator) więc korzystając z okazji wrzuca dwa zaległe notesy - obydwa powstały jeszcze podczas urlopowego pobytu w Zuzeli.
Wykorzystałam serię pocztówek, która kiedyś udało mi sie zakupić w Ikei - bardzo podobały mi sie te XIX - to wieczne grafiki.W fazie wykańczania jest jeszcze albumik w podobnym klimacie, zatem to nie koniec :) I drugi - bardziej kolorowy:Obydwa szyte i bindowane, więc powinny wytrzymać niejedno.
Do kupienia w TRENDYMANII - zapraszam:)
Here are my two new notebooks, made on my holiday in August. I used some papers I found at home and two images of old swedish graphics - I loved their "cosy" , warm climate:)
Wykorzystałam serię pocztówek, która kiedyś udało mi sie zakupić w Ikei - bardzo podobały mi sie te XIX - to wieczne grafiki.W fazie wykańczania jest jeszcze albumik w podobnym klimacie, zatem to nie koniec :) I drugi - bardziej kolorowy:Obydwa szyte i bindowane, więc powinny wytrzymać niejedno.
Do kupienia w TRENDYMANII - zapraszam:)
Here are my two new notebooks, made on my holiday in August. I used some papers I found at home and two images of old swedish graphics - I loved their "cosy" , warm climate:)
Tuesday, 2 September 2008
Czas ucieka... Time goes by...
Czas ucieka a tutaj coraz więcej zaległości pojawia sie w życiu blogowo - forumowym.
Wciągnięta w wir pracy ledwie widzę czubek własnego nosa - a tutaj kilka spraw niby ukończonych a jednak....
1. Zaczynając od najświeższej - pewna zmora domaga się ( i słusznie) aby złożyć jej oficjalne podziękowania za wkład itnuicyjno - materiałowo doradczy w powstanie scrapka "Męskie pasje" - co niniejszym czynię: FRYNE, MUZO TY MOJA!!!!! Bez ciebie ten scrap wyglądałby na pewno inaczej..gorzej, beznadziejniej, a już na pewno guziki miałyby inny układ...dziękuję... :*
2. Ami - dyndacz już w drodze, wypatruj listonosza :)
3. Z przyjemnością i niemałą dumą chcę się pochwalić, że mój scrapek "Summertime" został wyróżniony na blogu wyzwaniowym ArtyGirlz - tak strasznie sie cieszę!!!
I've been chosen for the 'Summer' Sampler on ArtyGirlz Challenge blog - thank you So Much for this, girlz!
4. I z wielką radością chciałabym podziękować za wyróżnienie - a nawet dwa które dostałam już co prawda jakiś czas temu, ale wcale nie umniejsza to ich ważności!
Po pierwsze od Uhk, Fryne i PatiS- wróciła do mnie nagroda 'Blogging Friends Forever' :* Oraz coś zupełnie nowego - od Marszy - wyróżnienie 'I love your blog'
Sprawiłyście mi ogromną radość - dziękuję - naprawdę nie spodziewałam się takiej ilości szczęścia na raz!
Ponieważ teraz powinnam wytypować znowu grupę osób (a mam w pamięci jak trudno mi było wybierać poprzednim razem) wymigam sie sprytnie z zrobię pewien myk... wyróżnię tylko jeden blog - blog na który bardzo czekałam nie tylko ja... wyróżnienie ląduje u K-mai - za całokształt...i za to oczywiście, że ten blog wreszcie powstał :)
5. I na koniec Lo, które powstało jako wynik scrapliftowego łańcuszka - zabawy przypominającej nieco scrapowy głuchy telefon :) Ja liftowałam pracę Fryne... byłam ostatnia w kolejce. Cały łańcuszek można zobaczyć tutaj :)
Na Scrapie moja babcia Helena - zdjęcie z początku sierpnia tego roku... kto pamięta pewien albumik harmonijkowy może i pamięta tę panią :)
And the last thing - a new LO for the Scraplift challenge - we tried a new game,siilar to "chineese whispers" I think - and I was the last one, just after Fryne ;P
Other lifts you can see here.
I used a photo of m grandma, Helen, made in the middle of August.
:*
Wciągnięta w wir pracy ledwie widzę czubek własnego nosa - a tutaj kilka spraw niby ukończonych a jednak....
1. Zaczynając od najświeższej - pewna zmora domaga się ( i słusznie) aby złożyć jej oficjalne podziękowania za wkład itnuicyjno - materiałowo doradczy w powstanie scrapka "Męskie pasje" - co niniejszym czynię: FRYNE, MUZO TY MOJA!!!!! Bez ciebie ten scrap wyglądałby na pewno inaczej..gorzej, beznadziejniej, a już na pewno guziki miałyby inny układ...dziękuję... :*
2. Ami - dyndacz już w drodze, wypatruj listonosza :)
3. Z przyjemnością i niemałą dumą chcę się pochwalić, że mój scrapek "Summertime" został wyróżniony na blogu wyzwaniowym ArtyGirlz - tak strasznie sie cieszę!!!
I've been chosen for the 'Summer' Sampler on ArtyGirlz Challenge blog - thank you So Much for this, girlz!
4. I z wielką radością chciałabym podziękować za wyróżnienie - a nawet dwa które dostałam już co prawda jakiś czas temu, ale wcale nie umniejsza to ich ważności!
Po pierwsze od Uhk, Fryne i PatiS- wróciła do mnie nagroda 'Blogging Friends Forever' :* Oraz coś zupełnie nowego - od Marszy - wyróżnienie 'I love your blog'
Sprawiłyście mi ogromną radość - dziękuję - naprawdę nie spodziewałam się takiej ilości szczęścia na raz!
Ponieważ teraz powinnam wytypować znowu grupę osób (a mam w pamięci jak trudno mi było wybierać poprzednim razem) wymigam sie sprytnie z zrobię pewien myk... wyróżnię tylko jeden blog - blog na który bardzo czekałam nie tylko ja... wyróżnienie ląduje u K-mai - za całokształt...i za to oczywiście, że ten blog wreszcie powstał :)
5. I na koniec Lo, które powstało jako wynik scrapliftowego łańcuszka - zabawy przypominającej nieco scrapowy głuchy telefon :) Ja liftowałam pracę Fryne... byłam ostatnia w kolejce. Cały łańcuszek można zobaczyć tutaj :)
Na Scrapie moja babcia Helena - zdjęcie z początku sierpnia tego roku... kto pamięta pewien albumik harmonijkowy może i pamięta tę panią :)
And the last thing - a new LO for the Scraplift challenge - we tried a new game,siilar to "chineese whispers" I think - and I was the last one, just after Fryne ;P
Other lifts you can see here.
I used a photo of m grandma, Helen, made in the middle of August.
:*
Subscribe to:
Posts (Atom)