Ponownie na tapecie pojawia się Księżycowy Journal - czyli genialny projekt inspiracyjny pojawiający się regularnie podczas każdej pełni na Collage Caffe. Pełnia piąta nakłaniała nas o granice płci, pierwiastek męski w kobietach, kobiecy w mężczyznach... w tej kwestii mogłam bez problemu wypowiedzieć się wizualnie dzięki wspaniałemu projektowi "Metamorfozy", w którym realizowała się Wolfann, Costa i ja... to były czasy!
Pierwiastek męski we mnie? Jest, owszem. Przez całe lata myślałam nawet, że jest go zbyt wiele, teraz wiem że myliłam się bardzo... nie ma opcji "za dużo" czy "za mało" - jest jak jest. To ja. Przynajmniej wcielenie się w męską rolę nie sprawia mi trudności ;)
My Full Moon Journal is here again - in short words this is an extremely inspiring project, which shows up on Collage Caffe blog in every Full Moon. The fifth moon gave us questions about the borderline between the men and women, their nature and characters. Am I really a 100% woman? Is there a male element somewhere? For many years I thought there is too much of "male" character in me, but now I understand I was wrong - there isn't "too much" or "not enough" - it is how it is. It is me. At last playing part of a "man" is not a problem, for me, LOL. - luckly I could use for these pages breathtaking photos from "Metamorphosis" project I did with Wolfann and Costa.
...oraz ta "męska" :) Nawet lubię się w tej wersji, hyhy.
...and my "male" side. I even like myself in this version, LOL.
Pierwiastek męski we mnie? Jest, owszem. Przez całe lata myślałam nawet, że jest go zbyt wiele, teraz wiem że myliłam się bardzo... nie ma opcji "za dużo" czy "za mało" - jest jak jest. To ja. Przynajmniej wcielenie się w męską rolę nie sprawia mi trudności ;)
My Full Moon Journal is here again - in short words this is an extremely inspiring project, which shows up on Collage Caffe blog in every Full Moon. The fifth moon gave us questions about the borderline between the men and women, their nature and characters. Am I really a 100% woman? Is there a male element somewhere? For many years I thought there is too much of "male" character in me, but now I understand I was wrong - there isn't "too much" or "not enough" - it is how it is. It is me. At last playing part of a "man" is not a problem, for me, LOL. - luckly I could use for these pages breathtaking photos from "Metamorphosis" project I did with Wolfann and Costa.
Tak wyglądają zatem moje dwie twarze - ta bardzo "kobieca":
So, here they are, my two faces - the "feminine one":
So, here they are, my two faces - the "feminine one":
text: Who am I? In the search of myself. From the Freud's stories. She is a part of me.
...oraz ta "męska" :) Nawet lubię się w tej wersji, hyhy.
...and my "male" side. I even like myself in this version, LOL.
text: Other side of the mirror. Strange guy. Charismatic? And you...what have you got inside?
A wy, jak się macie ze swoim pierwiastkiem? Istnieje? Nie istnieje? Daje znać o sobie czy trzeba go bardzo namawiać, żeby się uaktywnił? Ściskam i pozdrawiam! :*
And how are you doing with your inner male or female elements? Does your "inner man" exist or not? Is it active or you have to convince him to get out for a moment?
xoxo to you all :)
xoxo to you all :)