Rodzice postawili stopy bezpiecznie na czarnym lądzie - ulga jaką odczułam jest trudna do opisania, bo niestety w ostatniej chwili okazało się, że muszą zmienić samolot - a nawet linie lotnicze, bo opóźnienie było tak duże, że nie
zdążyliby na przesiadkę w
Zurichu do Johannesburga. Szczęśliwie przepisano im bilety w ostatnich minutach dotarli do bramki B29 bodajże i odlecieli w siną dal...
Wczoraj wieczorem dostałam sygnał, że dotarli cali i zdrowi do Durbanu.
Skoro tak - przyszedł czas na pokazanie
drugiego albumu - tym razem znacznie pokaźniejszego, planowanego przeze mnie już od dawna, choć przyznam, że jego ostateczny kształt mnie samą zaskoczył.
Bazą są pozszywane maszyną
worki do odkurzacza - bardzo podobał mi
się ich kolor, idealnie moim zdaniem pasujący do starych,
pamiątkowych zdjęć z przełomu lat 50-60-70, które dopiero stosunkowo niedawno trafiły w nasze ręce...
zdjęcia pochodzą ze zbiorów dziadka - jest na nich zawarty
kawał rodzinnej historii i ludzie, którzy dawno już odeszli lub zmienili
się nie do poznania. Sami Grażyna i Wiesiek, do których trafi ten wytwór
opuścili Polskę na początku lat 80-tych i zostali na stałe za granicą - większości z tych zdjęć prawdopodobnie nie pamiętają albo nawet nie mieli ich w rękach - co czyni ten albumik jeszcze cenniejszym. Sami rodzice nie bardzo chcieli go oddać, i mam przykaz zrobić drugi z podobnym zestawem zdjęć:)
Papiery to zestaw Daisy D's Beacon Hill -
wspomagany stara podartą książką, kilkoma
rubonsami, koronkami i guzikami - same papiery mały już tak mocne kolory, że niewiele im trzeba było do szczęścia :) Mnie osobiście nieodparcie
kojarzyły się z wzorzystymi sukienkami z czasów PRLu , albo z ceratami, które kiedyś kładło się na stoły... stąd decyzja, żeby to właśnie na nich pracować:)
Dodatki to trochę stempli Tima
Holtza i niewielka jak na mnie ilość ćwieków i nitów. Na okładce jest stempel
napisowy,
który mówi o przemijaniu...
idealnie pasował do sytuacji: "Czas to towarzysz, który jest z nami w takcie podróży, przypomina, aby cenić każdą chwile, gdyż ona już nigdy nie powróci. To, co zostawiamy za
sobą nie jest tak ważne jak to, jak żeśmy żyli"... Grażyna i Wiesiek zostawili za
sobą bardzo wiele...
This album is my gift to Grazyna nad Wiesiek, who are in SA now - they left Poland over 20 years ago and most of those pictures were left in their father's house - probably they don't remember them at all :) Most of people here are my grandpa, grandma and my dad, aunt and uncle wehen they wrere children and teenagers. All are situated somewhere beetween 1958-1970 so ot the best times for Poland - the papers (Dasy D's Beacon Hill) remind me patterns on womens clothes at those times - or on tableclothes if you prefer. So... meet my family:)Zapraszam zatem w podróż przez nasze rodzinne dzieje - poznajcie Alinę i Józefa, moich dziadków... Babci nigdy naprawdę nie poznałam, umarła, kiedy miałam 2 lata.
Na
zdjęciu poniżej - moja babcia i jej koleżanki z jednej kamienicy na Żoliborzu - Ania i Marysia.
Ania to babcia Jędrka, mojego męża:)
Dzieciarnia podczas komunii - dwaj chłopcy na przedzie to Bogus i Krzyś, mój wujek i tata a ta mała dziewczyneczka z kokardką - to Grażynka - ich siostra.
Pamiętne zdjęcia - Wieśka, Grażyna, Jarek - każde w innym krańcu świata.
Trochę już więksi - pamiątkowe zdjęcie z kucykiem:)
Grażyna i jej komunia - Bogdan i marzenia o żeglowaniu po morzach i oceanach - ostatecznie jednak został na lądzie :)
Krzysiek z kolegami na Marymoncie - i Grażyna w swoim towarzystwie :)
Wiesiek - piękne zdjęcie z dzieciństwa i oczywiście ślubne - z Grażyną :) Na okrasę dwaj wujkowie mojego męża, koledzy z kamienicy Grażyny :)
I okładka w całej krasie - i przyznam tutaj, że jestem dość zadowolona z efektu... to były dłuuugie
upojne noce
scrapowania :)
Pozdrawiam serdecznie i ściskam wszystkich... :*:*:* Ciekawa jestem co myślicie...
Kisses for you all :*:*:* I'm wondering what do you think about it...