Po pierwsze - czy wiecie, że na Craftowie był już Mikołaj? Obdarował 3 bardzo grzeczne osoby... tak tak, wyniki Blog już są!
There are Blog Candy winners on Craftowo - check it out :)
A teraz... pomarudzić muszę, bo dawno nic nie pisałam.
Chyba nikogo nie zaskoczę, kiedy powiem, że grudzień to okres permanentnego niedoczasu. U mnie dodatkowo grudzień zbiegł się z terminem wyekspediowania rodziców w podróż za Wielką Wodę a dokładnie na Czarny Ląd z dwoma albumami pamiątkowymi mojej produkcji, 3 warsztatami rękodzielniczymi w pracy i nawałem pracy papierkowo - edukacyjnej na gruncie zawodowym - słowem zapominam jak się nazywam, mam stany nieświadomości przeplatane psychozą i stanami lękowymi na tle dekoracji świątecznych i pewnego Świętego w Czerwieni...
Plan na grudzień mam więc nabity jak skarpetka cukierkami na Mikołajki.
Dzień odlotu Starszyzny zbliża się wielkimi krokami a ja jestem z robotą w lesie - to znaczy w 1/3 a nie daruję sobie, jeśli tego nie skończę, bo następna taka okazja trafi sie dopiero za lat kilka. Mama - jak to mama, która nigdy dalej niż w enerdówku nie była, przeżywa stres przedsamolotowy i koszmarne objawy reisefiber mnożąc czarne wizje i przewidywania. Ja szykuję się psychicznie na przyjęcie w dom kolejnego zwierza - tym razem jamnicy - wraz z całym zapasem smakołyków, kocyków, misek, karmy dla seniorów i proszków na serce - bo suczysko już dość leciwe jest i takowe spożywać musi, aby nie zasmarkać się na amen.
Plan grudniowy przewiduje także przetransportowanie babci na jakieś podejrzane badania, przystrojenie domu (hahaha), wizytę u fryzjera i obowiązkowe zakupy w supermarkecie za bony otrzymane w miejscu pracy – czego szczerze nie cierpię.
Nawet Mikołajki okazały się być bardziej problematyczne niż przewidywałam... W ostatniej chwili, po warsztatach plastycznych w piątkowy wieczór wpadałam do Ikei w celu nabycia materiałów na kolejne warsztaty i w odruchu rozpaczy zakupiłam Jędrkowi wielką puszkę pierniczków imbirowych, które uwielbia miłością szczerą. W domu, osiągając szczyty chytrości, wkitrowałam je pod poduszkę - jak trzeba - w tym czasie Jedrek z Czarkiem raczyli się piwem i papryczkami chili marynowanymi (mojej roboty - piekielnie ostre). Liczyłam, że nawet będąc solidnie zmęczonym- jeśli padnie do łóżka i przygrzmoci głową w coś twardego i metalowego niespodzianka się uda - niestety. Nie doceniłam jego możliwości...
Jędrek ostatkiem sił zawlókł się do wyrka, padł na poduszkę... po czym rzucił w przestrzeń przekleństwo wymieszane z lekkim jękiem bólu, wyciągnął pierniczki i stwierdził nieprzytomnie:
- Czerwone...
Po czym zapadł w sen. Tyle było Mikołajek.
Rano zadzwoniłam do niego napomykając, że nie udała się niespodzianka i że zawiedziona jestem nieco, na co on z rozbrajającą uczciwością przyznał:
- Wiesz, jeszcze nic straconego, ja nic a nic nie pamiętam, poza tym, że wyjąłem coś z pod poduszki i położyłem na parapecie... - i tu mnie z lekka zatkało. Zatem szansa jeszcze była...:) Niewiele myśląc pognałam do łóżka i ponownie zagrzebałam puchę pierniczków w pościeli...
Co tam, niewielkie opóźnienie, ale niespodzianka będzie:)
December is not a good time for me - I really have NO TIME for anything. I have a lot of things to do - first of all finish two small albums till 15. 12 which are Christmas presents for our family in South Africa - my parents are going there there for the first time with a 1 month long visit and they are in a big stress ;) I also have in ind some Christmas decorations, some gifts... and the day is still to short:(
Na zakończenie tego przydługiego posta - kilka zdjęć albumu, który wykonałam na specjalne zamówienie pewnej przemiłej osoby, która chciała w ten sposób uczcić 80 rocznicę urodzin swojego ojca - na treść albumu składała się cała rozsiana po świecie rodzina.
Wymiary - ogromne - 27x27 cm, papiery Basic Grey Archaic oraz dodatki. Pokazuję tylko fragmenty - aby uszanować prywatność zainteresowanych.
and to finish for today - a special album, made for someone who wanted to celebrate her father's 80th birthday - it's huge (27x27 cm) and it's made of Basic Grey Archaic papers. I can only show some fragments...
:*
Ale sie u Ciebie dzieje Kochana :*
ReplyDeleteHaha z tą niespodzianką to nieżle wyszło....ja zazwyczaj zostawiam gdzieś przy łóżku prezenciochy :)
Za to album rewelacja, nostalgia i piękny klimat z niego bije. Szkoda, że tylko tyle, ale rozumiem jak najbardziej poszanowanie prywatności, bo też zawsze się pytam przed opublikowaniem zdjęć cudzych, co moge a czego nie :)
Choć tylko troszkę można oglądnoć to jest pieknę ,naprawde imponujące i tyle
ReplyDeleteoi oi oi, this album must be the best gift ever!
ReplyDeletebig hugs!
prześliczny musi być ten album!! te fragmenty mnie powaliły a co dopiero by się działo gdybyścały pokazała!!
ReplyDeletejestem pod wieeeelkim wrażeniem i pełna podziwu!!
Szkoooda, że nie można całości zobaczyć... (ale rozumiem oczywiście) Uwielbiam te papiery, piękne są, czekają na mnie, przydałaby się TAKA inspiracja... Album w twoim wydaniu to jest naprawdę COŚ!!!
ReplyDeleteo matuś.......... jak załuje. OJ jak BARDZO, ze nie można wiecej zobaczyć..... smakowite fragmenty :*
ReplyDeleteZajrzyj,prosze,do mnie :-)
ReplyDeletepozdrawiam :-)
Album mnie zachwycił, chciałabym go zobaczyć na zywo i pomacać :) musi być bardzo sensualny :)
ReplyDeletekochana na moim blogu jest dla Ciebie mała niespodzianka, zapraszam.
łoł
ReplyDeletejak zwykle jak wchodzę tutaj
to mnie zatyka z zachwytu !!!
prześliczny ten album, klimatyczny, kolorki obłędne i ten zegar...powalił mnie na kolana !!!
Album jest cudny co do wyprawy na czarny ląd to wiesz moge ci zaproponowac układ :>
ReplyDeletejesli twoi rodzice w walizkach wywiozą moich rodziców i teściów (!!) do konca dni moich bede ci zdmuchiwac pyłek spod stóp i spełniac wszystkie zachcianki co ty na to ?:D